środa, 5 czerwca 2019

SIEDMIU MĘŻÓW EVELYN HUGO Taylon Jenkins Reid


Evelyn Hugo to kobieta nieprzeciętna. To prawdziwa gwiazda. Kobieta piękna, niedościgniona, silna, a zarazem ulotna. Każda kobieta chciałaby być jak ona, a każdy mężczyzna chciałby być z nią. To gwiazda klasyki kina. Jedna z najbardziej znanych twarzy Hollywood. Laureatka Oscara. Żona siedmiu mężów. Wreszcie zdecydowała się szczerze opowiedzieć o swoim życiu. Poznamy jej wszystkie sekrety!
Ale zaraz…
Nie kojarzycie Evelyn Hugo?


Nic dziwnego! Bo ona nigdy nie istniała, ale gdyby, to z pewnoscią zaprzyjaźniłaby się z Audrey Hepburn lub Marilyn Monroe.
Taylor Jenkins Reid wykreowała postać tak prawdziwą, że czytając tę powieść naprawdę zastanawiamy się, z którego filmu znamy Evelyn, albo mamy ochotę chociaż wygooglować jej nazwisko.

Evelyn poznajemy u kresu jej życia, gdy po latach milczenia decyduje się udzielić wywiadu. Stawia jednak warunek, że zrobi to tylko we współpracy z mało znaną, acz zdolną dziennikarką. Czy Evelyn coś łączy z tą dziewczyną? To trzeba przeczytać.
Tymczasem wywiad przeistacza się w biografię aktorki, której książkowe wydanie uczyni z dziennikarki milionerkę. Evelyn postanawia zdradzić swoje najbardziej intymne sekrety, których w jej barwnym życiu nie brakowało. Wyznaje, kto był miłością jej życia, czy jeden z jej siedmiu mężów, a może jeszcze ktoś inny…
Stawia jednak jeden warunek – książka może ukazać się dopiero po jej śmierci! Czy to kolejna z tajemnic Evelyn?
Od tej książki nie można się oderwać. Ona pochłania bez reszty i absolutnie wierzycie w historię gwiazdy.

To pierwsza powieść anglojęzyczna, przetłumaczona na język polski, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Czwarta Strona. A jeśli spodoba się Wam koncepcja realistycznego kreowania gwiazd, polecam tym razem po angielsku „Daisy Jones & The Six” tej samej autorki, gdzie zabiera nas do świata muzyki.
A „Siedmiu mężów Evelyn Hugo” jeszcze raz gorąco polecam!

KÓŁKO SIĘ PANI URWAŁO Jacek Galiński


„Kółko się pani urwało”, powiedział chłopak w dobrej wierze do starszej pani. Na co ona odparała, patrzcie go, Nostrodamus się znalazł. Tak brzmi jedno z pierwszych zdań powieści Jacka Galińskiego, która prawdopodobnie rozbawi Was do łez… a jeżeli skusicie się na audiobooka, to interpretacja Elżbiety Kijowskiej uczyni postać głównej bohaterki jeszcze prawdziwszą!
 

 Pewnego dnia Pani Zofia, leciwa już warszawska dama udała się ze swoim nieśmiertelnym wózeczkiem zakupowym na promocję do nowootwartego marketu po kurczaczka na promocji. Pech chciał, że drób wyprzedano, kółko od jej wózka odpadło, jej nowy aparat słuchowy zawodził i nie mogła już w pełni inwigilować życia sąsiadów i współtowarzyszy podróży tramwajem, a na dodatek… włamano się do jej mieszkania!
Drzwi wyważono, bałagan okrutny, zginęły oszczędności na lepszą przyszłość jej wnuka, dokumenty jej męża oraz zbeszczeszczono jego mundur galowy, bo ów był wojskowym. Tego było za wiele! Pani Zofia wezwała policję, jednak ta w jej mniemaniu była zbyt opieszała…

Starsza Pani wzięła sprawy w swoje ręce! Szybko namierzyła „winnego” i postanowiła wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę. A nie przebierała w środkach! Nie straszne jej było podpalenie śmietnika, przy okazji zamach na życie bezdomnego, włamanie z łomem, kradzież, zacieranie śladów i wiele innych. Pani Zofii inwencji i odwagi nie brakuje nigdy! Ona zawsze wie lepiej, jest sprytniejsza i zaradniejsza, choć wiek już nie ten! Zofia, stając nawet twarzą w twarz z półświatkiem, grzecznie nazywa swojego oprawcę panem bandziorem i nie przestaje go strofować i pouczać…

Bo uroku Pani Zosi absolutnie nie można odmówić i jeżeli tylko dacie się porwać jej postaci, gwarantuję Wam, że następnego dnia po skończonej lekturze, będziecie już za starszą panią tęsknić! Nie jestem tylko pewna, czy ktokolwiek z nas chciałby drogą nam Zosieńkę spotkać osobiście, czy jedynie poczytać o niej na kartach świetnie napisanej komedii kryminalnej, której z radością polecam. 

A jeżeli masz ochotę bliżej poznać Panią Zofię, zapraszam do obejrzenia mojego filmu na YouTube o tej właśnie pozycji, tam znajdziesz więcej informacji, jak posłuchać lub poczytać tę lub inne powieści zupełnie za darmo.

wtorek, 21 maja 2019

JESZCZE SIĘ KIEDYŚ SPOTKAMY Magdalena Witkiewicz


W księgarniach właśnie pojawiła się nowa powieść Magdaleny Witkiewicz. Autorka poraz kolejny zabiera nas do swojego magicznego świata. Rzeczywistość wykreowana na kartach jej powieści znów jest taka swojska, normalna, jaka mogłaby stać się udziałem każdego z nas. Jednak za sprawą Autorki i jej magii, ów świat staje się jakby piękniejszy, lepszy. Kłopoty mimo, że prawdziwe, stają się łatwiejsze do rozwiązania, a nasza szara rzeczywistość dzięki chwilom z lekturą staje się mniej szara, jakby piękniejsza i ogarnia nas taka przyjemna lekkość bytu… To tyle, gdybym chciała scharakteryzować literaturę Magdy Witkiewicz, specjalistki od szczęśliwych zakończeń. Bo ta kobieta, jak nikt inny, potrafi pokierować losami swoich bohaterów w tak prawdziwy i absolutnie nie naiwny sposób, że jakoś się uda, że im będzie dobrze, a nam – czytelnikom, da nadzieję. 


Ta sztuka udała się Autorce również i tym razem, przy okazji jej najnowszej powieści zatytułowanej Jeszcze się kiedyś spotkamy. Powieść już teraz nazywana jest najważniejszą i najbardziej osobistą w karierze Pisarki i pomimo, że historia ta osadzona jest głównie w wojennej zawierusze, i tym razem Magda Witkiewicz doprowadziła do happy endu. W dniu premiery, gdy mówiłam o tej książce na YouTube, ośmieliłam się nazwać  Autorkę kobietą, która przechytrzyła Hitlera. A jak tym razem, w obliczu tak trudnych czasów historycznych, udała się Pisarce ta sztuka? Polecam lekturę.

W najnowszej powieści mamy dwie linie czasowe. Współczesną i wojenną.
We współczesnej poznajemy Justynę, kobietę blisko związaną z babcią, z którą to przychodzi jej się pożegnać. Babcia Adela umiera, a wnuczka postanawia zgłębić historię rodzinną. Poznając losy Adeli, zaskoczona jest, jak bardzo jej własna historia podobna jest do historii życia jej ukochanej babci. Staje przed pytaniem, czy chce powielać rodzinne schematy, czy może woli wziąć sprawy w swoje ręce…

Tymczasem przenosimy się do przedwojennego Grudziądza, gdzie młodziutka Adela żyje z rodzicami i przyjaciółmi, gdzie wspaniałe przyjaźnie i pierwsze miłości tworzą się między Polakami, Żydami i Niemcami. Wszyscy są równi i szczęśliwi. Dopiero wojna zaczyna dzielić ludzi. Tymczasem Adela i jej przyjaciele próbują sobie radzić ponad podziałami. Młodzi pobierają się, rodzą się dzieci, mężczyźni idą na wojnę, kobiety walczą o przetrwanie.
I to chyba właśnie ta wojenna część powieści wzruszyła mnie najbardziej, gdy w historiach bohaterów odnajdowałam historie moich przodków. Magdalenie Witkiewicz udało się stworzyć portrety osób tak prawdziwych, że nie tylko miało się wrażenie, że czyta się o losach swoich dziadków, wujów, czy ciotek, ale można było z łatwością przenieść się w myślach do tych czasów i razem z bohaterami zamieszkać w Grudziądzu i radzić sobie z wojenną codzinnością. Przepiękna, choć na pozór zwyczajna historia. Opowieść podobna do tych, jaką kryją zakamarki pamięci tych, którzy wojnę jeszcze pamiętają. Historia opowiedziana z szacunkiem i miłością, i jak zawsze dająca nam, czytelnikom, ogrom wzruszeń…

Z całego serca polecam.

poniedziałek, 20 maja 2019

ZUPEŁNIE NORMALNA RODZINA M.T.Edvardsson


Zabieram Was dzisiaj do Lund, małej miejscowości na południu Szwecji, gdzie umiejscowił akcję swojej powięści M.T. Edvardsson.
Zupełnie normalna rodzina” to powieść o zbrodni, ale czy tak do końca?!



Owszem zbrodnia jest tematem przewodnim, ale w mojej opinii staje się ona niejako trybikiem do głebokiego studium psychologicznego nad rodziną.


Pewnej nocy, u schyłku lata, w tej spokojnej dotąd miejscowości doszło do krwawej zbrodni. Znaleziono ciało ugodzonego nożem majętnego, atrakcyjnego, trzydziestoletniego mężczyzny. Oskarżenie zostaje postawione nieco zbuntowanej, nieprzeciętnej osiemnastolatce – córce wziętej prawniczki i pastora Kościoła Szwecji, co w zsekularyzowanym kraju jest nie lada rzadkością.  Rodzina staje w obliczu tragedii i kryzysu. Bohaterowie w samotności zaczynają analizować swoje postępowanie i dotyczczasowe decyzje. Obierają siebie jak cebule, łzawiąc i doznając tego jakże nieprzyjemnego uczucia, gdy mierzymy się z ciężarem losu.


Jest to powieść bardzo obszerna, którą trzeba czytać uważnie. Narracja prowadzona jest pierwszoosobowo, ale zmieniają się narratorzy.  Spojrzenie na zajście, towarzyszące wydarzeniu uczucia i wspomnienia z przeszłości poznajemy z trzech perspektyw: ojca, oskarżonej córki i matki. Kto jest mózgiem tej sprawy? Kto jest winny zbrodni? Ilekroć zbliżamy się do odpowiedzi na najważniejsze pytanie, autor robi zwrot i znów pozostawia nas w oczekiwaniu, tak naprawdę aż do ostatniego zdania książki… Zatem proszę, nie psujcie sobie lektury. Nie zerkajcie przypadkiem na ostatnie zdanie powieści lub jeszcze gorzej ostatnią jej stronę!


Ja, powiem szczerze, jestem pod ogromnym wrażeniem kunsztu autora, jak drobiazgowo i uważnie prowadzi akcję powieści. Na kartach książki niby niewiele się dziele, a ma ona w sobie taki ładunek emocjonalny, że wbija w ów przysłowiowy fotel. Przecież to jest „zupełnie normalna rodzina”  i oskarżenie o zbrodnie?! No właśnie… a co my zamiatamy pod dywan? Jakie tajemnice chowamy w szafie? Przecież Twoja i moja, to też „zupełnie normalna rodzina”…


Gorąco polecam!

NAGRANIE Małgorzata Falkowska


I znów jest grudzień, zostało kilka dni do Bożego Narodzenia. W Toruniu znów głośna staje się sprawa zaginięć młodych mężczyzn. Policja nie może znaleźć klucza do rozwiązania zagadki. Komisarz prowadzący sprawę szuka pomocy u lokalnej jasnowidz, a tymczasem ginie kolejny mężczyzna, a rodziny poprzednich zaginionych otrzymują od nich pożegnalne przesyłki. Rozpoczyna się walka z czasem. Poszlaki prowadzą do fundacji wspierającej przeszczep organów, a czytelnik zaczyna odczuwać nieprzyjemny dreszczyk na karku.


Wartko napisany thriller pióra młodziutkiej autorki, która dotąd próbowała swoich sił w literaturze kobiecej.
Powieść trzyma w napięciu do ostatniej strony. Nie jest łatwo zgadnąć, kto stoi za porwaniami i jaki jest ich cel. Owszem, można snuć domysły, ale po to przecież czytamy thrillery, by samodzielnie szukać rozwiązania zagadki.
W czasie lektury jednak dręczyło mnie pytanie, po co właściwie jest policja? Autorka wykreowała obraz nieco nieporadnych policjantów, totalnie zagubionych w obliczu nowych technologii i pozbawionych zdolności myślenia poza schematami. Mamy tu obraz szefa wydziału, który bez sensu pokrzykuje i komisarza, który jeździ po całej Polsce sprawdzając wydumane poszlaki, które pewnie możnaby sprawdzić telefonicznie, mailowo lub we współpracy z lokalną policją. Ale ja się nie znam, w policji nigdy nie byłam. Na szczęście są osoby postronne! I to one ratują komisarza i pomagają rozwikłać zagadkę zaginięć!

Po lekturze ostatniego rozdziału autorka pozwala nam myśleć, że książka będzie miała swoją kontunuację. Zarówno porywacz nie powiedział jeszcze swojego ostatniego słowa, jak i na gruncie obyczajowym może się jeszcze wiele wydarzyć…

Serdecznie polecam!