Od jakichś dwóch tygodni dałam się porwać świątecznej literaturze. W końcu trzeba się wprowadzać w nastrój, prawda? A, że ostatnimi dniami mi się zachorowało i to do tego stopnia, że zbytnio nie mogę czytać, bo łzy płyną mi z oczu ciurkiem, to po raz pierwszy w życiu postanowiłam się oddać słuchaniu audibooków.
Z audiobookami to było tak... dawno temu, kiedy jeszcze studiowałam anglistykę, tak bardzo chciałam posłuchać literatury brytyjskiej podanej z pięknym akcentem - zabrałam się za Harrego Pottera i za każdym razem, po 15 minutach słuchania spałam! Nie ważne, że lubię Harrego, i kocham brytyjski akcent - autiobooki mają to do siebie, że nagrane są bardzo monotonnie i powoli - dla mnie nie do przejścia! I tak na lata dałam sobie spokój. W końcu, chyba za sprawą poleceń Magdaleny Witkiewicz, postanowiłam spróbować jeszcze raz, tym razem po polsku. Jak to mówią punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i aktualnie poszukuję okazji do obcowania z językiem ojczystym ;)
No i zarejestrowałam się na storytel.pl. Założyłam konto z użyciem e-mail. Podałam numer karty kredytowej i rozpoczął się mój dwutygodnowy darmowy okres próbny. Po tym okresie opłata wynosi 29,90 zł za miesiąc, zatem wydaje mi się, że nie są to duże pieniądze, biorąc pod uwagę, ile kosztują książki. Jak sądzicie?
Niestety, nie przeczytałam regulaminu i okazało się, że aplikacja nie jest dostępna na terenie UK. Chciałam zamknąć konto ale jakoś nie mogłam znaleźć zakładki na stronie i zapomniałam o całej sprawie ;) W końcu napisałam do działu odsługi klienta i w ciągu pół godziny otrzymałam pomoc!!! Zaoferowano mi zamknięcie konta i zwrot opłaty lub możliwość instalacji aplikacji na Androida, którą przesłano mi w załączniku. Brawo za profesjonalizm! Wprawdzie używam iPhona, ale mam jeszcze tablet, na którym i tak czytam książki z Legimi, to dlaczego by jeszcze ich nie słuchać?! I tak, odsłuchałam moją pierwszą książkę. O aplikacji storytel.pl muszę powiedzieć jeszcze jedną ważną rzecz, a właściwie dwie - wybrane książki możemy pobrać na nasze urządzenie i słuchać ich w trybie offline, a także możemy zmieniać tempo odsłuchu - ja słucham w przyspieszeniu ;)
No to czas na właściwą recenzję. "Psiego najlepszego" to świąteczna książka autora hitowej powieści "Był sobie pies". Muszę przyznać, że fanką psich powieści nie jestem, ale o tej książce w mediach społecznościowych jest na tyle głośno, że postanowiłam mieć o niej własne zdanie. I trochę mam problem ze stwierdzeniem dla kogo ta książka jest, bo mogłaby być dla starszych nastolatków, ale "ludzka" historia raczej nie wyda im się interesująca. Mogłaby być to powieść rodzinna, ale wówczas ta historia wydaje się być nieco nieodpowiednia dla dzieci. Wreszcie dla dorosłego czytelnika ilość cukru w cukrze w tej historii może być zwyczajnie nie do zniesienia - powiem szczerze, gdybym czytała tę książkę, nie dotrwałabym do końca... Żadnych zwrotów akcji, żadnych niespodzianek, miałka słodka historyjka o miłości, ale ani to miłość romantyczna, ani tragiczna, taka raczej przypadkowa - skoro się spotkaliśmy, to bądźmy razem i tyle. I do tego dużo psów. Ale jak na psią historię, to brak tu jakichś intersujących wątków choćby zahaczających o psychologię zwierząt. Słuchając tej książki miałam wrażenie, że na fali popularności "Był sobie pies" wydawca przekonał autora do wyprodukowania książki świątecznej, bo przecież to będzie złoty interes - i chyba jest!? Bo mimo, że historia miałka, to tłumaczona na inne języki i promowana wśród blogerów - interes się kręci, a naprawdę godne książki leżą niezauważone na półkach księgarni :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz