piątek, 13 października 2017

DO TRZECH RAZY ŚMIERĆ Alek Rogoziński



”Do trzech razy śmierć” Alka Rogozińskiego, to pierwsza pozycja tego autora, która wpadła mi w ręce. A jak do tego doszło? Otóż z racji, że od niedawna mam szczególną melodię na thrillery i kryminały, co dotychczas było zjawiskiem u mnie dość niespotykanym,  to wśród nowości wydawniczych natrafiłam na „Lustereczko powiedz przecie” Alka Rogozińskiego właśnie. Książka zebrała pochlebe recenzje, mając opinię lekkiej, łatwej i rozrywkowej. Sama doczytałam, że autor osobiście przyjaźni się z Magdaleną Witkiewicz, której książki przecież cudnie mnie relaksują. A na dodatek główna bohaterka „Lustereczka”, czyli Róża Krull, jak nie dosłownie autor nam podpowiada, na osobie Witkiewicz właśnie, jest wzorowana. Te składowe sprawiły, że me serce szybciej zabiło, palce w wyszukiwarce wystukały tytuł i kicha… Na Legimi tytuł niedostępny! Ucięłam sobie przemiłą pogawędkę z autorem na Instagramie, dowiedziałam się, że przyjdzie mi poczekać ładnych kilka dni, w tak zwanym między czasie zamówiłam online wersję papierową książki, która miała na mnie czekać w domu w Polsce i szybciutko zabrałam się za lekturę pierwszej książki z serii o Róży, bo ja chciałam teraz i już i od razu. 


I przyznać muszę czytało się wyśmienicie i szybko. „Do trzech razy śmierć” to klasyczny kryminał z trzema trupami  - jak łatwo wywnioskować z tytułu. I to, co mi się najbardziej podobało, te trupy właściwie stanowiły jedynie tło książki. Z jednej strony mamy tu klasyczną historię niczym u Agathy Christie, a z drugiej cudowną zabawę samą koncepcją kryminału. W moim odczuciu jest to nic innego, jak taki bardzo smaczny, cudownie podany pastisz. Taka lekka satyra na tzw. „szołbiznes” pełen zazdrości i zawiści ubrany w płaszczyk przyjaźni, tu wpleciona w historię o literatach. Autor nie oszczędził nawet blogerkom, chociaż te potraktował bardzo łaskawie ;)

Ot, w sielskim anielskim dworku, na zjeździe literatów, spotykają się najznamienitsze polskie pisarki. Nagle zaczynają ginąć ludzie, a przy ich ciałach morderca pozostawia swoją pieczęć - czarną różą. Okazuje się, że scenariusz morderstw oparty jest na powieści autorstwa najsłynniejszej polskiej autorki kryminałów Róży Krull – nieco roztargnionej, ale na pewno bystrej i przezabawnej domorosłej pani detektyw, która bardzo stara się być sprytniejsza od policji, prowadząc swoje prywatne śledztwo w sprawie.

To, co w książce najbardziej bawi, to dowcip sytuacyjny i słowny, cięte riposty powodują nieustanny uśmiech. O zawrót głowy przyprawia jedynie nadmiar bohaterów. Na szczęście na poszątku jest spis postaci, do którego zawsze możemy wrócić! 
Ja przyznam się szczerze, nawet gdy padło nazwisko mordercy, musiłam wrócić do spisu osób, bo zwątpiłam, kim ona/on był. Ale co tam! To nie ważne! Ważniejsza była zabawa jaką miałam przy lekturze! Teraz tylko muszę znaleźć chwilę, żeby złapać za „Lustereczko”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz